Od wielu wielu miesięcy moim pragnieniem, które ciągle odkładałem na dalszy plan było wejść w posiadanie wikińskiego drakara. Wreszcie udało się je spełnić. Co do samego modelu, to jest on wykonany w skali 1:50 a wyprodukowała go firma Revell. Wypada też powiedzieć o jakości wykonania. No właśnie, jak to mówią koledzy po fachu (mechanicy) jakość to będzie. Sklejając element z dwóch części na ten przykład maszt, ma się wrażenie, że kompletnie nie pasują do siebie obie połówki. Wiele elementów ma sporo wad wynikających z niezbyt dobrej jakości formy odlewniczej. No cóż, kilkanaście godzin i nadlewki oraz nierówności zniwelowane.
Mój pomysł na model łodzi wikingów jest jednym z elementów układanki dzielnicy portowej. Pamiętacie może mój stragan z rybami? To był pierwszy element układanki a drakar jest drugi w kolejności. :D Jako, że model ma mi służyć do rozgrywania bitew w klimatach fantasy, to łódź wikingów chociażby z samej nazwy nijak nie pasuje. No cóż jest taka wspaniała rasa w świecie fantasy która moim skromnym zdaniem ma wiele wspólnego z wikingami, są to naturalnie krasnoludy. Przechrzciłem więc moją łąjbę z wikińskiej na krasnoludzką. Jako, że model miał pełne dno (taki model typowo na wystawę) to byłem zmuszony uciąć pięknie wyprofilowany kadłub i przystosować go do umieszczenia łodzi na makiecie (płaskie dno). Był pewien moment, w którym myślałem, że model mogę już wyrzucić do śmieci ale na szczęście moje desperackie próby uratowania kadłuba zakończyły się powodzeniem. Dla usztywnienia konstrukcji pokiereszowany kadłub umieściłem na sklejce modelarskiej którą następnie wyszpachlowałem niwelując w ten sposób nierówności i moją destrukcyjną działalność. Powstał wówczas jeden drobny problem, pokład nie rozciągał się na całości łodzi i sklejka była bardzo widoczna - część dziobowa. Trzeba było coś z tym fantem zrobić... tu na szczęście przyszły z pomocą beczki od Terenów do gier odlane z żywicy, które idealnie wpasowały się w brakujący element dna łodzi. Dla smaczka dokleiłem jeszcze worki od Rubicon Models z sestawu Allied stowage set 1, zwinięta linę z którejś z formacji do Frostgarve i toporek z Corpse Carta od GW. Pozostał mi wówczas jeszcze żagiel. Raczej głupio wyglądałby okręt zacumowany w porcie z żaglem nadmuchanym wiatrem który producent dorzucił do zestawu (szczerze... tandeta). Na szczęście z pomocą przyszedł mi Generał ze swoim tutorialem na koce i inne tego typu zwitki (link to tutoriala). Pozwijałem trochę chusteczkę higieniczną i uzyskałem gotowy zwinięty żagiel.
No dobra ja tu pitu pitu a wy chcecie zobaczyć zdjęcia jak to wszystko mi wyszło. Nie będę was dłużej zamęczał, foty są poniżej. Teraz możecie się zachwycać! :D
Wyszedł bardzo fajnie. Czekam na dalsze części portowego projektu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ukończę go w listopadzie... dużo nie zostało.
UsuńA pokazałbyś jeszcze zdjęcie z jakimś figurkiem, najlepiej Krasnoludem :)
OdpowiedzUsuńDa się zrobić ale musicie mi dać czas do jutra wieczorem, bo do mojej pracowni mam 20 km :P
UsuńO to to! I ja jestem ciekaw, jak się ma to do 28 mm.
UsuńWygląda naprawdę dobrze, ale ja widziałbym w nich jakiś chaośników jednak :D
OdpowiedzUsuńUuuu do Sagi jak znalazł!
OdpowiedzUsuńSroga krypa milordzie :-)
OdpowiedzUsuńWyrażam zachwyt i czekam na port z niecierpliwością! :)
OdpowiedzUsuńNo niestety nie dotrę dziś do mojej pracowni. Obiecuję że fotki zamieszczę najszybciej jak to się da.
OdpowiedzUsuńZnakomita robota! Teraz tylko załoga i płyniemy =)
OdpowiedzUsuń